środa, 10 listopada 2010

łikent is kaming

też mi długi łikent. długi bo mam tylko długi a wolny mam tylko czwartek bo wszyscy maja wolny czwartek. państwo nam dało. pracodawca dał niektórym urlop na piątek a mi dał na piątek robotę a na sobotę tez robotę. ot taka sprawiedliwośc w świecie korporacji.
na czwartek plan wygląda koszmarnie:
1. odsprzatać pomieszczenie życiowe
2. zrobić 3 pralki prania - jedna dziecka, druga moja, trzecia męża nieobecnego od tygodnia (jak on to robi...)
3. zrobić zakupy nie obowiązuje bo sklepy zamknięte wiec nie zdechnąć z głodu pilnując pustej lodówki
4. nie zapomnieć o wyczerpującej i niekończącej się zabawie z dwulatkiem hodowanym od łikendu do łikendu (taka ze mnie matka pracująca) ponadto... otoczyć miłością, wyprowadzić na spacer, nakarmić, naoglądać się wspólnie bajek, najeść się wspólnie chrupek, naukładać domków z klocków dla całej trzody chlewnej z plastiku jaką posiada od niedawna.
5. nie upić się zanim nie zaśnie
6. nie paść trupem przed 19:00 bo nieśpiące młode może narobić szkód pod moja nieobecność intelektualną
7. zatelefonować do dawcy kodu genetycznego dwulatka i zapytac o zdrowie, samopoczucie, pogodę i takie tam czy kocha czy tęskni i kiedy wróci do rzeczywistości
8. nie oszaleć i się nie popłakać (na pierwsze chyba ciut za późno na drugie szanse są wielkie)
9. zapaść w sen co najmniej 6 godzinny

masa tego. aż sie boję że się ograniczę do pkt 9 zaraz po wypełnieniu misji z pkt 4...

idę się opalać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz