niedziela, 23 stycznia 2011

jeszcze tylko fotografia frywolna

i wsiadam na szmatę. może tym sposobem zapadnę na melancholię....

Milczenie jest złotem... Potem. J.I. Sztaudynger

w jakimś takim frywolnym nastroju wstałam... praktycznie bez powodu a nawet dodam, że programowo nie powinnam i raczej we wściekłości codziennej otwieram oczy zazwyczaj... dziś jednak jakoś tak lekko mi się wstawało i z dobrym humorem. możliwe że to wynik wczorajszej brawurowo wypitej butelki prosecco. nieeleganckie sytuacje jakie mi przyszły na myśl dziś rano, na trzeźwo mi nie przychodzą do głowy więc albo mnie jeszcze trzyma albo się pochorowałam.
styczeń leci tak szybko ze niebawem pewnie będzie maj. w trójce leci piosenka o "plaży, dzikiej plaży, morzu dookoła", przyklejam nos do szyby - śnieg. wszystko jest nie tak. ale humor mi dopisuje mimo wszystko. rzadkość.
bez sensu się pisze w dobrym nastroju, taka popaprana radość nie pozwala się wypisać, nawet do babrania po blogu trzeba być ciut nieszczęśliwym, melancholijnym, mniej lub bardziej zrozpaczonym, posępnym lub chociaż smutnym. idę sobie zepsuć humor. posprzątam.